2 czerwca 2015

I wtedy podzieliłam przez zero

Nieważne, czy zaprzątasz sobie głowę testami gimnazjalnymi, czy w maju napiszesz egzamin dojrzałości, czy dopiero co udało ci się jakoś odnaleźć w pierwszej klasie liceum. Oprócz tych zwykłych, codziennych wyborów takich jak wybór płatków albo jajecznicy na śniadanie, musisz podjąć decyzje rzutujące na całe twoje dalsze życie. Tak, ty – w dalszym ciągu nastolatek.

Dorośli twierdzą, że młodzi ludzie nie mają czym się przejmować, że przecież zaliczenie kilku sprawdzianów to nic w porównaniu z prawdziwym życiem. Owszem, nie można popadać w rozpacz z powodu zawalenia testu ze znajomości treści „Quo vadis” lub dwói z chemii, bo pomyliły ci się aminy z aminokwasami, o wiązaniu peptydowym nie wspominając. Niemniej jednak, tak jak dla dorosłych aktualnym zmartwieniem jest opłacenie wszystkich rachunków, tak dla nas ten czas jeszcze nie nadszedł i mamy pełne prawo przejmować się tym, jakie archaizmy występują w „Bogurodzicy”.
Jeśli takie wytłumaczenie jest wciąż dla niektórych nieprzekonujące, pod lupę weźmy poszczególne etapy edukacji Polaka. Te obecne, już po reformie oświatowej.
Do szkoły poszłam w wieku siedmiu lat. Przez kolejne sześć pobierałam wykształcenie podstawowe, które sprawdzono testem szóstoklasisty, tak prostym i banalnym, że ciężko było otrzymać z tego jakiś żałosny wynik. Już wtedy stanęłam przed wyborem gimnazjum. Niby nic, bo przecież miałam w nim spędzić tylko trzy lata skupione na nauce – guzik prawda. Tak naprawdę to gimnazjum kształtuje człowieka, bo właśnie w tym wieku jest najbardziej podatny na wpływy środowiska. Ważnym więc jest, w jakim środowisku się znajdzie. Większość moich znajomych poszła do świeckich szkół, ja wylądowałam w Prezentkowie, czego nie żałuję i bardzo się cieszę, że przez ten czas wpojono mi takie a nie inne wartości moralne.
Kiedy już przeżyłam pana Wołodyjowskiego, Newtona i Bolka Śmiałego, kiedy już nauczyłam się odróżniać kość łokciową od promieniowej, kiedy wreszcie udało mi się wskazać na mapie, gdzie w Polsce są złoża poszczególnym surowców, przyszedł czas kolejnych egzaminów. Trzy męczące, stresujące i w moim wypadku upalne dni, w czasie których miałam zadecydować o swojej przyszłości. Mając niecałe szesnaście lat. Trochę za wcześnie? Nie no, skąd, przecież wcale ja ani inni znajomi nie byliśmy gówniarzami, co to pozwalali matmie zrobić im kuku w najprostszym zadaniu.
Stanęliśmy przed kolejnym bardzo ważnym wyborem, bo liceum to ponoć te najlepsze, najbardziej owocne lata. Gdzie, z kim, jakie rozszerzenia… Rozszerzenia podobno najważniejsze, ponieważ to swoistego rodzaju obranie przez ciebie ścieżki życiowej. Jeśli wybierasz humana, znaczy, że jesteś artystą, zostaniesz prawnikiem albo zamierzasz uczyć w szkole. Jeśli zabierasz się za rozszerzoną matematykę – znaczy, że nie wiesz, co czynisz.
No więc napisałam testy gimnazjalne, dostałam się tam, gdzie chciałam, rok szkolny rozpoczęłam z niesamowitą energią. Nauczyciele znani, plan lekcji nie najgorszy, klasa – fantastyczna! Szybko odnalazłam się w nowej-starej rzeczywistości (dopóki nie dostałam kopa od cosinusa, a -α nie postanowiła objawić mi się niczym grom z jasnego nieba), wrzesień niespodziewanie przemienił się w grudzień, a ten szybko przeszedł w wiosenny kwiecień. I nagle znów każą mi wybierać, chociaż myślałam, że przynajmniej do czerwca będę mieć spokój.
Rozszerzenia. Konkrety, proszę pani, konkrety.
Już, teraz, zaraz, NATYCHMIAST musimy zdecydować.
Jeśli medycyna, wystarczą ci tylko cztery rozszerzenia, ale jeśli fizjoterapia, to, oj, musisz wziąć ten dodatkowy polski, bo sama biologia i matematyka słabiutko… Prawo? Nie ma sprawy! Polski, historia, WOS… Kurczę, ale jeśli wybierzesz jednak tę historię sztuki, to musisz w tym kierunku również coś zrobić. Matematyka? No to chyba nie muszę tłumaczyć, tylko wiesz, jeśli jednak myślisz o turystyce, to zamiast tej fascynującej fizyki powinnaś wziąć również geografię…
To naprawdę boli, kiedy zdajesz sobie sprawę, jak niewiele czasu zostało ci do podjęcia decyzji. Niby tylko głupie rozszerzenia, przedmioty, których będziesz się uczyć przez kolejne dwa lata, ale tak naprawdę wypełnienie jednej deklaracji może zmienić całe życie. Moja kuzynka wybrała profil humanistyczny, by w trzeciej klasie zdać sobie sprawę, że chciałaby studiować na AGH. I co jej pozostało? Godziny korepetycji, godziny nadrabiania straconego materiału, godziny, które zamiast na czytanie kolejnych lektur mogła poświęcić na całki i różniczki.
Zawsze jest ryzyko, że się nam odwidzi i zdecydujemy się na coś innego, niż pierwotnie zamierzaliśmy. Jednak jaki jest sens w tym, by młody człowiek, tak naprawdę nieznający jeszcze życia, musiał decydować o jego dalszym biegu? Ja go nie widzę.
Przesuńmy się dwa lata do przodu. Powiedzmy, że zdecydowałam się wreszcie na jakiś profil, że jestem po dwóch mniej lub bardziej szczęśliwych latach przygotowań i teraz właśnie powtarzam materiał. Nie, nie do kartkówki – czas kartkówek, niestety, minął bezpowrotnie. Za parę dni czeka mnie najważniejszy egzamin. A właściwie kilka egzaminów.
Sytuacja podobna jak przy testach gimnazjalnych. Kilka dni ma zadecydować o mojej wieloletniej pracy, mam poddać ocenie zdobytą wiedzę, to, czy rzetelnie ją pielęgnowałam i czy odpowiednio się przykładałam do nauki. Tak, jestem przygotowana, tak, ciężko harowałam, tak, wreszcie nadszedł ten czas i…
Jestem tylko dziewczyną. Dziewczyną, która z różnych powodów w czasie matur czuła się tak źle, jak źle może się czuć raz w miesiącu. Panowie może nie uwierzą, ale to wystarczający powód, by być tak zdekoncentrowanym, by nie umieć wyciągnąć pierwiastka ze stu czterdziestu czterech. Na polskim okazało się, że jestem tępa, bo powiedziałam o Krasińskim zamiast o wcześniejszym Krasickim, na biologii próba kontrolna pomyliła mi się z próba badawczą, a moja pani od chemii bardzo by się na mnie wkurzyła, gdyby wiedziała, że według mnie oligosacharydem jest skrobia.
W ten prosty sposób wszystko zniszczyłam. Mogłam spokojnie spać, zamiast zarywać nocki nad książkami, stosy notatek powinnam spalić, bo i tak się nie przydały, a pieniądze wydane na repetytoria spokojnie mogłyby zostać zainwestowane w jakieś fajne lekturki.
Dobrze, zatem zepsułam maturę. Muszę więc zastanowić się nad studiami… Bo jeśli nie ten, to jaki kierunek? Jaka uczelnia? Co ja w ogóle chcę robić…?

Kochany systemie edukacji,
Jestem Weronika i mam szesnaście lat. Każesz mi decydować o swoim życiu, podczas gdy nie przeżyłam nawet jego jednej piątej. Tęsknię do beztroskich czasów dzieciństwa, kiedy moim największym zmartwieniem był bolący brzuszek po zjedzeniu jeszcze ciepłego kawałka szarlotki. Kiedyś wydawało mi się, że chodzenie do szkoły to będzie największa, najlepsza przygoda, której nie będę chciała nigdy zakończyć. Teraz też nie chcę – chcę zostać w liceum jak najdłużej, byle nie wkraczać w tak zwaną dorosłość. Wcale nie podoba mi się to, co przyszykowałeś. Już Cię nie lubię. Oddaj mi moje klocki. Oddaj mi moją beztroskę. Oddaj mi mój spokój.

Bez uścisków,

Weronika M.

_______________
Tym razem tekst gazetkowy, uważam, że jeden z lepszych, które wyszły spod moich palców. Szkoła oczywiście mi go ocenzurowała - czy słowo "gówniarz" jest naprawdę aż tak złe? - ale całokształt całkiem niezły.
Myślę, że pojawi się tutaj jeszcze kilka moich artykulików. Redaktor naczelna gazetki szkolnej, to się wozi.

7 komentarzy:

  1. Cóż, jestem tu późno, bo późno, ale podpisuję się oboma rączkami (tylko tyle mam, a stopami niestety nie potrafię) pod tym, co napisałaś. Chore, nie?
    Jako o rok starsza powiem Ci tak: współczuję Ci. Ja do tej pory nie wiem, co chcę w życiu robić, i zastanawiam się, czy po prostu nie zdawać na maturze (cholera, to już tylko jeden rok :c) i historii, i WOSu, i angielskiego (polski rozszerzony wiadomo - humany) bo boję się, że jeden zawalony przedmiot zaważy na całej mojej przyszłości, której i tak jeszcze kompletnie nie widzę. Bo jak mam połączyć zainteresowania z całkiem innych dziedzin, aby wybrać studia i zdobyć pracę? Ach, miły świecie. Witamy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę świetny artykuł. Gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy jakaś historia?

    OdpowiedzUsuń
  4. PO peirwsze nie wiem, jakim cudem nie zauwazylam, ze prowadzisz drugiego vbloga. Mam nadzieje, ze cos niedlugo tutaj dodasz. Tekst o Hermionie mi sie podobal, byl inny, szczegolnie dobry zabueg z duchem Collina. Co do artykulu - Zawsze denerwowalo mnie, ze jeden dzien, ba - kilka godzin, decyduja o tym, gdzie pojdziesz na studia. I wlasciwie z liceum to tez ma zwiazek, choc mniejszy. No bo bez przesady, jeden gorszy dzien i mozesz lezec i kwiczyc. Owszem, na studiach prawie kazdy egzamin to mini albo i po prostu amtura, ale zaden z nich nie jest az tak wazny... Ech... POmyslowo to napisalas:) czekam na cd.
    Zapiski-condawiramurs

    OdpowiedzUsuń
  5. Udane to, bardzo. Pamiętam jak sama miałam wybierać coś w związku ze studiami, miałam plany i ambicje na coś, a potem i tak wylądowałam na czymś innym, bo takie jest życie :P No i rozszerzona matma po profilu humanistycznym - pozdro mocno, możliwe to ale cinżkie i generalnie nie polecam XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Nah, co tam, ukryję się pod anonimem, jestem zbyt tchórzliwa, więc moje słowa pozostaną jedynie pod nickiem "Anonimowego".
    Jestem przed maturą, za około miesiąc przyjdzie mi ją zdawać i cóż... Ten artykuł jest dla mnie zbyt mądry, oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu. Zbyt dobry, bo teraz zaczęły mnie dopadać wątpliwości, bo zdałam sobie sprawę, że źle wybrałam, że to nie to, co chcę robić, halo. I widzisz, swoim tekstem — uświadomiłaś mnie co do pewnych spraw. Teraz już nic nie wiem, ale jest dobrze tak, jak jest.
    Empatio, życzę Ci, żebyś podjęła tą najlepszą, dla Ciebie decyzję, kiedy przyjdzie wybór rozszerzeń na maturę. Niby mówią, że matura? phi, to bzdura, ale wiadomo, że ta decyzja odbije się na przyszłym życiu.
    Pięknie piszesz, ujmujesz całe piękno prostoty i skromności słów... Mam nadzieję, że kiedyś coś wydasz i poinformujesz gdzieś o tym. Będę pierwszą, która będzie czatować przed księgarnią. Nawet jeśli będzie miał to być zbiór z matematyki.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Obrazek z nagłówka wzięłam stąd. W porządkach pomogły mi instrukcje z Tajemniczego Ogrodu.

Szablon wykonałam sama. Uprasza się o niekopiowanie.